Lucyna Majcher
Cztery pory roku
Spadają liście z drzew, jesień już zwiastują
Wybarwione słońcem, wykąpane deszczem z wietrzykiem tańcują
Jak przyjemnie iść alejką, gdy Ci wietrzyk gra za uszami
I te spadające liście szeleszczą pod stopami
Jak przyjemnie tak posiedzieć na ławeczce chwilę
I posłuchać śpiewu ptaków, jak śpiewają mile
Już niedługo się ochłodzi i zamilknie ptaków śpiew
I przestaną spadać liście bo ich zmiecie wiatru wiew
Chociaż było skwarne i burzliwe lato, to żal, że odchodzi
Bo gdy przyjdą chłody, deszcze, to wietrzyk jesienny nas wychłodzi
Wtedy wspominasz o słoneczko co tak intensywnie grzało
Szukaliśmy chłodu i wietrzyku by troszkę powiało
Żeby w kosmosie równowaga była
To trzeba żeby każda pora roku swoją aurą się różniła
Że jak jest wiosna to musi być kwitnąca, radosna
Lato gorące, burzliwe ale urokliwe
Jesień deszczowa, wietrzna, chłodna, ale niegłodna daje pożywienie
A zima mroźna, śnieżna, bo takie jest roku zakończenie
Ile jest ludzi na świecie, to każdy kocha co innego
Dlatego muszą być cztery pory roku, żeby sprawiedliwie było dla każdego
Sąsiadki w sanatorium
Posłuchajcie jak spotkały się sąsiadki idąc po pieczywo o świcie
I zaczęły jak to każdy narzekać na codzienne życie
Co dzień od lat tak się człowiek naharuje
Nawet nikt tego nie zauważy ani nawet nie podziękuje
Ale dość tego trzeba to zmienić, jak powiedziały tak zrobiły
Na drugi dzień do sanatorium podania złożyły
Teraz tylko parę miesięcy poczekać, walizki spakować
I dobrego, wesołego życia popróbować
Zajechały, wszystko załatwiły i usiadły przy stoliku tak jak by w rezerwie
Zapewne zaraz ich ktoś poderwie
Siedzą i siedzą a tu nic posucha, jak się jakiś facet pojawi
to dwie baby po bokach już do niego grucha
Kochana! nic nam nie da to siedzenie, trzeba sięgnąć po rozum do głowy
Wybrać się na tańce na tak zwane łowy
Jak pomyślały tak zrobiły, makijaż, kiecki modne włożyły
I do ta zwanego piekiełka się wybrały, w drzwiach aż ich zatkało
Tu nie ma nikogo chorego, każdy pije, tańczy do upadłego
Bo widzisz kochana to światło jakoś tak przyciemnione niby
fatamorgana tak jakby wszystko zmienione
Ledwie w kąciku miejsce znalazły, ze światłem się oswoiły
dopiero co nieco na oczy zobaczyły
Jak się dobrze przyjrzały to nic konkretnego nie zobaczyły
Jeden łysy, drugi kulawy, każdy udaje zdrowego a jak się trafi
coś lepszego to 4 bab na jednego
Co te baby widzą czemu się tak wdzięczą do tego złomu
Aż się nie chce patrzeć, czy my gorszych mamy w dom ?
O nie, mój Józek jak się ubierze, to nie jedna chciała by się z nim umówić
A ja co mówię, że mnie głowa boli, że jestem zmęczona jak się do mnie chce przytulić
A mój Stefan to co, aż im się oczy roześmiały jak sobie z życia
piękne chwile powspominały i te minione lata, przecież ja po za nim nie widziałam świata
Co my tu robimy, chodźmy do pokoju, trzeba się dobrze wyspać bo jutro zabiegi
zdrowie podkurować nie szukać niczego,
I wracać do domu do męża swojego
Mężowie też się szczerze ucieszyli, że ich żony do domu zdrowe wróciły
Śniadania obiadki co dzień gotowały
A najważniejsze, że się w łóżku plecami nie odwracały
Teraz sąsiad do sąsiada mówi, ale nam się żony odmieniły…
Nie skarżą się na zdrowie, nie narzekają trzeba zadbać
by co rok do sanatorium jeździły.